Gdyby poprosić przeciętnego widza o
wymienienie dowolnego irańskiego filmu, zapewne zapadłaby głucha cisza. W
przypadku krytyków w kontekście ostatnich lat usłyszelibyśmy z pewnością nazwiska Farhadiego oraz Panahiego
i tytuły takie jak "Rozstanie" czy "Taxi-Teheran", ktoś może wymieniłby Majida Majidiego czy Abbasa Kiarostamiego, ale raczej nic więcej. Ten tak odmienny nam kulturowo kraj jawi się jako mało znany
pod względem kinematografii - docierają do nas tytuły nieliczne, a jeśli już to
są to w przeważającej części dramaty. Kto mógłby przypuszczać, że to właśnie
stamtąd otrzymamy godny uwagi horror - "Under the shadow".
O tym, że horrory raczej nie mogą się
poszczycić przychylnością krytyki, pisałem już przy okazji "The Witch". Debiut Babaka Anvariego stanowi znakomity wyjątek od tej reguły,
bowiem został on wysunięty jako kandydat do Oscara. Tyle, że jako
przedstawiciel... Wielkiej Brytanii - albowiem film ten to koprodukcja brytyjsko-irańsko-katarska.
Akcja jednak rozgrywa się w Iranie i to w bardzo istotnym dla niego czasie - w
1988 roku, u schyłku wojny iracko-irańskiej.
Gdy wrogie siły co rusz wystrzeliwują
kolejne pociski, w Teheranie, w atmosferze ciągłego strachu i niepewności, młoda
kobieta wraz z małą córeczką zostaje postawiona przed decyzją - uciekać z domu
do potencjalnie bezpieczniejszego miejsca czy zostać w przestrzeni narażonej na
ostrzał, ale bardziej znanej, niezależnej od nikogo, swojej. Razem z tą dwójką
przyjdzie nam zmierzyć się z prawdziwym horrorem - wojną.
"Under the shadow" to jeden
z tych filmów, które odznaczają się większą ambicją niż zwykłe, cykliczne
straszenie widza, nie służące niczemu ponad wywołanie automatycznych reakcji
organizmu. Należy on do chlubnego grona tych produkcji, które ubrane w fatałaszki
rodem z horroru, chcą opowiedzieć już nawet nie tylko jakąś historię, ale
poruszają konkretny problem, podejmują istotne zagadnienie; stawiają niełatwe pytania
i częstokroć poszukują na nie odpowiedzi. Film Anvariego jest tym ciekawszy, iż
fatałaszkami tymi są burki.
Posługując się bardzo ograniczoną
przestrzenią i niewielką obsadą, reżyser z powodzeniem portretuje sytuację w stolicy
Iranu oraz wszelkie obawy i lęki powstałe u każdego z mieszkańców. Dzięki
znakomitym, bardzo przemyślanie skadrowanym zdjęciom Kita Frasera szybko
przejmujemy perspektywę głównej bohaterki, coraz głębiej zanurzając się w dramatyzmie
jej sytuacji. Narracja jest bardzo powolna, dzięki czemu mamy czas na dokładne poznanie
postaci, ich motywacji i analizowanie kolejnych metaforycznych zagrywek twórców.
Nie stronią oni od rozlicznej symboliki i, ewidentnie inspirując się znakomitym
"Babadookiem", próbują wycisnąć z opowieści ile się da. Niestety
czynią to w sposób mniej sprawny, co zwłaszcza w drugiej połowie filmu silnie
rzuca się w oczy i w połączeniu z przesadzonym, odstającym estetycznie finałem wprawia
w stan zakłopotania.
Debiut Anvariego do pewnego momentu
posiada wszystkie cechy dobrego horroru - skutecznie straszy i to w sposób
częstokroć nieoczywisty, prezentuje wciągającą historię z wyrazistymi
bohaterami; za jej pomocą mówi o uniwersalnym problemie, a do tego pozostawia
widzowi pole do interpretacji i obdarowuje go niejedną refleksją. Tyle, że cały
potencjał został w tym przypadku finalnie zatracony. Strach u widza zostaje
oswojony, nagromadzenie symboliki zaczyna nużyć, a zachowanie bohaterki budzi
wątpliwości.
Mimo olbrzymich zgrzytów "Under the
shadow" jest zdecydowanie godny uwagi. Choćby ze względu na możliwość
przyjrzenia się egzotyczniej nam kulturze, w której dzieci straszy się dżinami,
a za posiadanie magnetowidu grozi surowa kara. Oczywistym jest, iż film ten nie
może liczyć na znalezienie się choćby na shortliście oscarowej, ale samo
wysunięcie go jako kandydata jest cenne - nie tylko pokazuje kolejny przykład
ambitnego, wartego obejrzenia horroru, ale również pozwala nam przyjrzeć się
rejonowi świata, który większość z nas zna jedynie z subiektywnej perspektywy
telewizyjnych wiadomości.
5/10
5/10
Komentarze
Prześlij komentarz