Gdy w 2004
roku na ekrany kin trafiła "Piła" Jamesa
Wana, nikt się nie spodziewał, że film ten da początek legendarnej dziś już
serii, przynosząc wytwórni Liosgate ponad 800 milionów dolarów zysku, a jej
reżyserowi nada miano nowego króla horroru. Z okazji premiery najnowszej części
cyklu – "Piła:
Dziedzictwo" postanowiłem przyjrzeć się każdej odsłonie i pokrótce
opowiedzieć Wam, czy warto się z nimi zapoznać.
Piła (2004)
reżyseria: James Wan, scenariusz:
Leigh Whannell, James Wan
Pierwsza
wersja scenariusza "Piły"
powstała już w 2001 roku, a sam gotowy film trafić miał pierwotnie wyłącznie na
kasety VHS. Zyskał on jednak na tyle przychylne opinie, że otrzymał dystrybucję
kinową, a już wkrótce zielone światło dla realizacji sequela. Wszystko zaczyna
się w tajemniczej obskurnej łazience, w której budzi się dwójka nieznających
się mężczyzn. Nie wiedzą nic o sobie, o tym miejscu, ani o powodzie, dla
którego tam trafili. Jedyne, co jest oczywiste, to że są przykuci do rur i że
na środku pomieszczenia leżą zwłoki mężczyzny, który prawdopodobnie popełnił
samobójstwo. Próbując odnaleźć jakikolwiek trop, mogący im pomóc w wydostaniu
się z opresji, znajdują w swych kieszeniach kasety magnetofonowe, a przy trupie
odtwarzacz. Głos, jaki usłyszą, wyjaśni im, że oto rozpoczęła się gra, której
stawką jest życie jednego z nich.
"Piła" była
powiewem świeżości, jakiej wówczas potrzebowało kino – oferowała trzymający w
napięciu thriller, który równie skutecznie fascynował i wciągał, co straszył.
Straszył nie jump-scare'ami, nie konkretnymi postaciami, a samą sytuacją, w
jakiej znaleźli się bohaterowie. Przerażał klaustrofobiczną atmosferą i
tajemniczością. Robił wrażenie pomysłem i sprawną, choć wyczuwalnie skromną
realizacją. Do tego oferował widzom bardzo bogatą ikonografię, na której można
było śmiało budować rozległą markę – przerażająca i bardzo charakterystyczna
lalka, maska świni, odtwarzacz kasetowy Panasonic, najzwyklejsza piła czy
skomplikowany tzw. Bear trap reverse to początek całej masy rekwizytów, które
uczyniły "Piłę"
serię niezwykle rozpoznawalną.
Już w tej
części można się doszukać scenariuszowych luk, jednak zostały one na tyle
zręcznie przykryte gęstym klimatem i świetnym pomysłem wyjściowym, że kupuje
się tę historię w całości. Nawet aktorstwo Cary'ego Elwesa i Leigha Whannella
(również współscenarzysty tej i kolejnych dwóch "Pił"),
którzy w finale radzą sobie już tylko na poziomie umiarkowanym, nie psują
mojego postrzegania całości - to świetny film. I, co ciekawe, zasługujący na
kontynuację.
Piła II
(2005)
reżyseria: Darren Lynn
Bousman, scenariusz:
Darren Lynn Bousman, Leigh Whannell
Film otwiera
scena, która jest już nie tylko legendarna, ale też stanowi świetną wykładnię
filozofii Johna Kramera aka Jigsawa. Widzimy w niej uwięzionego w zabójczej,
wysłanej kolcami masce mężczyznę. Z szumiącego nagrania dowiaduje się on, że
klucz do uwolnienia się z mechanizmu zaszyty został w jego oczodole. Jeśli chce
przeżyć, musi poświęcić część siebie. Ma w ten sposób dowieść swojej woli przetrwania
i pokazać, że jest cokolwiek wart. Oprawca nie jest bezpośrednią przyczyną jego
śmierci, choć ta zdaje się nieuchronna. Jest jedynie sędzią, który daje ludziom
możliwość spojrzenia na swoje życie z innej perspektywy. Innymi słowy – okrutna
gra Jigsawa toczy się dalej.
Głównym
bohaterem tej części jest policjant wezwany do sprawy jednego z
"testów" Jigsawa. Trafia on na trop przestępcy i dociera do miejsca
jego pobytu. Tyle, że ten nie dość, że okazuje się schorowanym staruszkiem
podłączonym do kroplówki, to jest mało zaskoczony przybyciem stróżów prawa.
Szybko okaże się, że plany Jigsawa sięgają dalej niż komukolwiek mogło się
dotąd wydawać i że każda próba pokrzyżowania mu ich prawdopodobnie skończy się
fiaskiem.
Konstrukcyjnie
część ta jest w pewnym stopniu podobna do swojego poprzednika, jak i większości
następców – akcja toczy się dwutorowo, w jednej płaszczyźnie obserwujemy
zamknięte w pułapce ofiary, w drugiej próbujących rozwikłać zagadkę i uratować
więzionych ludzi policjantów. Dwójka również broni się bardzo ciekawym pomysłem
i zaskakuje niezwykle trudnym do przewidzenia zakończeniem, jednak w tej
odsłonie wiele do życzenia pozostawiają bohaterowie. Ci zamknięci zdają się za
mało dookreśleni, a ich działania budzą wątpliwości w kwestiach logicznych.
Wiele elementów genialnego planu Jigsawa bardzo łatwo mogło się nie powieść, a
część z jego założeń stoi w sprzeczności z przyjętą przez niego filozofią.
Gęstego klimatu filmu Wana tu brak i zdecydowanie bliżej mu do innych
przedstawicieli gatunku. Ale dla Tobina Bella i zwrotu akcji – zdecydowanie
warto przecierpieć niektóre wpadki scenariusza. Zwłaszcza, że bez znajomości
tej części nie będzie można cieszyć się lepszą częścią trzecią.
Piła III (2006)
reżyseria: Darren Lynn Bousman, scenariusz:
Leigh Whannell
W wielu
momentach tej odsłony można odnieść wrażenie, że pomyślana ona była, gdyby
miały nie powstać następne sequele, jako zwieńczenie trylogii – wielokrotnie
powracamy w niej do wydarzeń z poprzednich części i odsłaniamy momenty spoza
filmów, by uzupełnić brakujące elementy układanki. I wszystko składa się
wyjątkowo zgrabnie w imponującą historię.
Tym razem
wątek śledczych pojawia się jedynie na samym początku, by nakreślić jeden motyw
(i wprowadzić jedną później bardzo istotną postać) – zbrodnie Jigsawa znajdują
naśladowcę. To, co je znacząco odróżnia od wzorca, to brak możliwości wygrania
próby. Kim jest następca Kramera i jaki cel mu przyświeca? Nie jest to zagadką,
z którą mamy się tym razem zmagać – kto oglądał dwójkę, ten wie o kogo chodzi.
Przez większość filmu będziemy towarzyszyć samemu Jigsawowi, któremu stan
zdrowia nie pozwala już podnieść się z łóżka. Zostaje do niego przyzwana
(oczywiście siłą i w ramach "gry") lekarka. Ma za zadanie utrzymać
Jigsawa jak najdłużej przy życiu, inaczej sama zginie. To doskonała okazja do
skonfrontowania psychopaty ze swoją ofiarą, przynajmniej częściowego odkrycia
kart, ukazania jego motywacji i relacji z uczennicą. Wartkiego tempa całości
dodaje drugi wątek – kolejny mężczyzna musi przejść próbę, pokazać swoją
determinację i się zrehabilitować.
Fabuła tej
części trzyma się kupy zdecydowanie lepiej od poprzednika – choć do drugiego
wątku można mieć wiele wątpliwości, tak sama sytuacja wokół Jigsawa jest wręcz
hipnotyzująca. Pewnie dla niektórych to, co powie w swych długich monologach,
wyda się bełkotliwe i niepotrzebne, jednak według mnie świetnie to uzupełnia
porter tego człowieka i nadaje dodatkowej głębi poprzednim częściom, czyniąc z
Jigsawa zapatrzonego w swój idealny plan następcę boga. Trójka i czwórka są pod
tym względem najistotniejsze w całej serii.
W tym
epizodzie ujawnia się również cecha, która za chwilę zdominuje serię – rozlew
krwi. Gdy poprzednie dwie odsłony raczej stroniły od naturalistycznego
pokazywania wszelkich uszkodzeń ciała, tak tu nastąpiła eskalacja, która z
odcinka na odcinek już tylko będzie przybierać na sile. Tak, to tu zobaczymy
sześciominutową scenę operacji na mózgu, podczas której ludzie ponoć mdleli w
salach kinowych.
Jak sam seans
trójki był dla mnie znacznie przyjemniejszy od poprzedniczki, tak w przypadku
końcowego twistu mam pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim trudno jest uwierzyć
w plan Jigsawa – głównie ze względu na jego złożoność i ponowne zwierzenie
powodzenia dość niepewnym jej elementom. Zwłaszcza, że wykonanie swych pułapek
musiał już powierzyć komuś innemu. Nie zmienia to jednak faktu, że zwrot akcji
robi wrażenie i, co najważniejsze, nakazuje sięgnąć po kolejny film.
Piła IV (2007)
reżyseria: Darren Lynn Bousman, scenariusz:
Patrick Melton, Marcus Dunstan
Fabuły tej
części nie uda mi się nakreślić bez choć jednego spoileru wcześniejszego filmu,
dlatego kto jeszcze nie widział "Pił", a nie
chce psuć sobie zabawy, niech leci szybko nadrobić zaległości i czym prędzej
wraca do czytania. Już? No to lecimy.
Jigsaw nie
żyje. Trafia do prosektorium, gdzie podczas sekcji zwłok odnaleziona zostaje, a
jakże, kasetka z nagraniem przesłania psychopaty. Prawdziwa gra ma dopiero się rozpocząć.
Naciągane? Jasne, że tak. Tak jak cała fabuła tej odsłony, łącznie z wieńczącym
ją twistem. Ale ile tu się dzieje! Na jakie zręczne kombinacje pozwalają sobie
twórcy! No i przede wszystkim część ta rozpoczyna kolejny rozdział serii,
rozdział niestety obniżający jakość i finalnie zakończony w fatalny sposób, ale
trzeba mu oddać, że próbuje wprowadzić do historii świeżość. I w tej części się
to jeszcze jako tako udaje.
Formułę już
znacie – ktoś musi przejść test. Tym razem osoba ta nie jest nigdzie zamknięta,
ale sposób pokonywania kolejnych etapów do złudzenia przypomina ten z trójki. W
drugim wątku policjanci prowadzą dochodzenie, starając się znowu przejrzeć
plany Jigsawa i jego współpracowników (czyżby było ich kilku?). Pierwsze
skrzypce zaczynają odgrywać całkiem nowe postaci, a retrospekcje gęsto wplotą
się w teraźniejszość, by po raz kolejny połączyć elementy układanki, a
Kramerowi przydać więcej charakteru i motywacji. Atmosfera jest gęsta, dzieje
się naprawdę dużo i w tym wszystkim nie trudno się pogubić. Zwłaszcza, że
widoki są intensywne – twórcy już się nie cackają i krwią z lubością bryzgają
po ścianach, ku uciesze lub obrzydzeniu widzów. To już zdecydowanie nie film
dla wrażliwych. A ci, którzy z jakiegoś powodu lubią sadystyczne widoki – wy z
kolei poprzestańcie na tej części. Dalej nie ma sensu iść.
Piła V (2008)
reżyseria: David Hackl,
scenariusz:
Patrick Melton, Marcus Dunstan
Reżyserem tej
części jest... scenograf (choć tłumaczenie w ten sposób na polski terminu production designer
jest chyba zbytnim uproszczeniem) wcześniejszych trzech "Pił". I był
to jego debiut na tym stanowisku. Choć scenarzyści pozostali ci sami, co
poprzednio, to właśnie na efekt ich pracy można w tym przypadku najbardziej
narzekać. Bowiem reżysersko się to całkiem dobrze broni – akcja jest sprawnie
kontruowana, aktorzy dobrze prowadzeni i ogląda się to wszystko przyjemnie
(jeśli oczywiście choć trochę lubi się filmy torture porn),
historia jednak znacząco odstaje od poprzedników.
Następca
Jigsawa kontynuuje jego dzieło. Czyli, standardowo, zamyka kilka osób w jednej
przestrzeni i każe im przejść krwawy test. Postaci te jednak posiadają jeszcze
mniej charakteru niż pionki z części drugiej, pułapki niejednokrotnie żenują, a
sposób w jaki radzą sobie z nimi bohaterowie rozczarowuje. A cały wątek kończy
się zwrotem, który prawdopodobnie każdy widz przewidzi już w pierwszych
minutach. Co do drugiego wątku, czyli policyjnego śledztwa, przywodzi ono na
myśli znacznie bardziej film kryminalny niźli mroczny thriller, z jakim "Piłę" się
utożsamia. Tyle, że kryminały zwykle na końcu zaskakują pomysłowym
rozwiązaniem. Tu nie było czym zaskoczyć, końcówka nie zrobiła na mnie
absolutnie żadnego wrażenia. I cały film, mimo próby dołożenia retrospekcjami
kolejnej cegiełki do obrazu Jigsawa, jest nazbyt naciągany, by móc to przyjąć
bez zająknięcia. A będzie już tylko gorzej.
Piła VI
(2009)
reżyseria: Kevin
Greutert, scenariusz:
Patrick Melton, Marcus Dunstan
Reżyserem tej
i kolejnej części jest... montażysta wcześniejszych odsłon oraz tegorocznego "Jigsawa".
Ech...
Gdyby "Piłę"
traktować jak serial, a sposób korelacji odcinków to sugeruje, można by
powiedzieć, że drugi sezon (zapoczątkowany przez część 4.) znacznie obniżył
poziom. Zmiana głównego bohatera na następcę Jigsawa, co prawda na swój sposób
ciekawego, ale pozbawionego jasnej i równie dającej się na swój sposób
zrozumieć motywacji, zadała fanom potężny cios. Składanie elementów układanki
gry Johna Kramera stopniowo porzucano na rzecz przypominającej gorsze epizody "Dextera"
kryminalnej szmiry. Do głosu doszła tu również postać ex-żony Jigsawa, której
nie sposób polubić, nienawidzić równie trudno, bowiem przejąć się jej
działaniem można jedynie, gdy dzieje się w retrospekcji i dotyczy bezpośrednio
jej męża.
Skoro to "Piła", nie
mogło zabraknąć też gry, która i tym razem nie ma najmniejszego sensu i nie
służy niczemu poza eksponowaniem najwymyślniejszych sposobów śmierci,
przywodzących na myśl "Oszukać przeznaczenie". Nieistotne jest to,
kto gra, o co i po co. Pułapki są idiotyczne, a zakończenie zostawia jedynie z
niesmakiem – oto powstanie kolejna część.
Piła 3D (2010)
reżyseria: Kevin Greutert, scenariusz:
Patrick Melton, Marcus Dunstan
Niech ktoś
powie twórcom, że robienie tego rodzaju filmów w 3D ostatecznie grzebie je jako
godne uwagi na seans na trzeźwo i bez popcornu. Choć oni zdają się to doskonale
wiedzieć. Szkoda tylko, że taki cyrk urządzili w ramach cyklu o wielkim
potencjale na coś ambitniejszego. Już pierwsza scena przeświadcza o jakości
całości – bezimienni bohaterowie, którzy nigdy później już się w filmie nie
pojawią, grają w minigierkę Jigsawa, która nie dość, że nie ma najmniejszego
sensu, nie służy absolutnie nikomu, a do tego jako pierwsza i ostatnia zostaje
wystawiona na widok publiczny i to w witrynę jakiegoś sklepu. Nie wiadomo o co
chodzi, ale jest krew i kadrowanie nastawione na efekciarskie 3D. A chwilę
później otrzymujemy fabułę, o której mówić jest aż głupio. Dlatego ograniczmy
to jedynie do stwierdzenia – dzieje się to, co zwykle, tyle że jest sto razy
głupiej, zupełnie bez klimatu, bez ciekawych postaci, za to z marnym, dopisanym
na kolanie zwrotem akcji, pokazującym środkowy palec fanom. Nudne i wtórne to
przeokropnie, a poczucie, że akurat ten film wieńczy całą serię, realnie mnie
boli.
Po "Pile
3D" twórcy zaniechali kręcenia dalszych części... na siedem lat. W tym
roku swą premierę miał film "Jigsaw" w Polsce wyświetlany jako
"Piła: Dziedzictwo", który można by uznać za ósmą część, choć
nie kontynuuje ona wcześniejszych wątków, a nawet momentami je neguje. Cóż,
można powiedzieć, że jest tym, czym "Terminator: Genisys" dla
swojej serii. Recenzję mojego autorstwa możecie znaleźć na Kalejdoskop Wrocław,
niewykluczone jednak, że wstawię na bloga rozbudowaną wersję, w której omówię
ten film ze spoilerami.
Wow szkoda że nikt nie pozwala mi tego obejżeć! Bardzo lubię horrory widziałam już kilka. 🖤
OdpowiedzUsuń