Halloween zbliża się wielkimi krokami, co poniektóre sklepy na swych wystawach umieszczają dynie i inne symbole tego święta, kółka różańcowe już organizują pikiety, kina szykują się na przyjęcie tłumów spragnionych grozy nastolatków, a ja z zainteresowaniem obserwuję, jak w tym roku wyglądać będzie ten najważniejszy maraton horrorów.
Jako, że poza byciem obserwatorem,
częstokroć staję się również uczestnikiem, muszę dokonywać wyboru. Zwykle
sprowadza się to do rywalizacji o moje względy Multikina i Heliosa. Tym razem
jednak było nieco trudniej, bowiem do walki wyruszyło również Cinema City (o ofercie
Cinema3D jest mi aż żal pisać), atakując już na wstępie dość intrygującą
informacją, że to widzowie mają zdecydować, jakie filmy zostaną wybrane.
Przełomowa jak na polskie warunki opcja początkowo zdawała się być
najatrakcyjniejsza, jednak szybko przypomniałem sobie z jakimi konsekwencjami
wiąże się demokracja. Jako, że publikę takich imprez w lwiej części tworzą
nastolatkowie, dosyć jasnym było po jakie tytuły sięgną. Istnieje bowiem zauważalna
tendencja wśród młodzieży - im młodszej, tym tendencja silniejsza - iż gdy daje
się im wybór, decydują się oni na rzeczy bardziej znane, oswojone, pewne, czyli
w przypadku filmów - już widziane. Rzecz jasna, można taką obserwację przenieść
na inne grupy wiekowe i odmienne sfery czy tematy, ale wolałbym w tym tekście
ograniczyć się do spraw okołokinowych. Skoro przyszli uczestnicy maratonu
dostali wolną rękę, po co nią sięgnęli? Po tytuły najgłośniejsze, najbardziej
rozpoznawalne, najchętniej oglądane na świecie. W całym zestawieniu (każde
miasto posiadało osobną ankietę) prym wiodły przede wszystkim dwa tytuły -
"Blair witch" oraz "Obecność 2", a gdzieś za nimi majaczyły
jeszcze "Sinister 2", "Dom w głębi lasu" oraz "The Boy",
pozostałe 11 tytułów pojawiło się w ostatecznych listach jednokrotnie. Najgorzej
w tej sytuacji mają mieszkańcy Rudy śląskiej, będąc skazanymi na zbitkę filmów
wyjątkowo niestrawnych - "Blair witch", "Internat" oraz
"Zbaw mnie ode złego". Cieszy mnie natomiast, że w Zielonej górze
wyświetlone zostanie "Coś za mną chodzi" - film, który w gruncie
rzeczy mi się nie podobał, jednak nie można mu odmówić fachowego wykonania,
udanie wytworzonego klimatu i podjęcia istotnego tematu. Choć finalnie bardzo
niezręcznie z tym tematem sobie twórcy poradzili, ale sądzę, że we wrażliwość młodzieży
taka forma trafić powinna. Mi osobiście repertuar w żadnym z miast nie
odpowiada, a to z tego względu, iż wszystkie te filmy po prostu miałem okazję
widzieć (z wyjątkiem "Kronik opętania" oraz w większości przespanych
"Taśm Watykanu").
Podobnie sprawa ma się z Multikinem.
Tam organizatorzy zdecydowali się wyświetlić aż cztery filmy, z czego jeden w
przedpremierze ("Diabelski młyn"). Pozostałe trzy to: nagradzane arthouse'owe
"Widzę, widzę"; ambitny, ale nadal amerykański, spadkobierca
"Babadooka" "Kiedy światła gasną" oraz przezabawny i
brutalny pastisz "Summer camp". Poziom pod względem jakości naprawdę
wysoki, dlatego zdecydowanie polecam akurat ten maraton wszystkim pragnącym w Halloween zobaczyć horrory wymagające od widza czegoś więcej niż otwartych
oczu.
O zaopatrywanie się w głównie takie
produkcje można posądzić Heliosa, któremu od zeszłorocznego Halloween zdarza
się ściągać do repertuarów filmy, których są jedynym polskim dystrybutorem,
dzięki czemu mogą przy każdym z tytułów dorzucić zachęcające słówko "premiera",
opatrzone oczywiście co najmniej jednym wykrzyknikiem, jakby nie bacząc przy
tym wcale, czy dana produkcja jest w ogóle godna uwagi - zdaje się tu przeważać
poczucie "dzieciaki i tak pójdą, bo to horrory". I w zasadzie mają w
tym dużo racji. A przecież te niszowe filmy mogą okazać się zaskakująco dobre. Co
prawda takie "The Canal", "Worry dolls" czy "Queen of
spades" dobre były jedynie ze względu na rozrywkę, jakiej dostarczało obserwowanie
nieporadności twórców w kształtowaniu klimatu czy historii, ale czasu z nimi
spędzonego nie wymieniłbym na nic innego.
Na najbliższy maraton sieć
przygotowała prawdziwe zatrzęsienie swoich straight-to-dvd propozycji
(premier!), bowiem wyświetli w tym samym czasie (choć całe wydarzenie odbywać
będzie się dwukrotnie - 28.10 oraz 31.10) dwa bloki tematyczne; w pierwszym
odnajdziemy horrory mające nas przestraszyć, w drugim zaś te bardziej komediowe
(tak sobie tłumaczę nie w pełni jasną nazwę "horrory pełne absurdu")
- łącznie osiem filmów, z czego tylko jednego, "The Possession
Experiment", możemy spodziewać się w szerszej dystrybucji kinowej. Ciekawą
sprawą jest, że wśród nich znajduje się "Bunny: the killer thing", również
oznaczony jako premiera, mimo iż był on w Polsce już wyświetlany podczas
tegorocznego festiwalu Transatlantyk. Jako, że miałem tę wątpliwą przyjemność
go tam zobaczyć, nadmienię jedynie, iż w tej prostackiej slasherowej komedii
zabójcą jest królik o ludzkich rozmiarach, uganiający się za
"cipkami", wymachując przy tym złowrogo swoim potężnym
przyrodzeniem. Przypuszczam, że pozostałe filmy z tego bloku raczej nie odstają
poziomem, toteż zdecydowanie odradzam.
Zdarza się, że w prywatnych kinach
również odnaleźć można jakieś skromne, acz nierzadko ciekawsze propozycje,
dlatego zalecam teraz i przyszłych latach baczne lustrowanie wszelkich nowinek,
a nuż nadarzy się okazja do obejrzenia czegoś wartościowego. Lub przynajmniej
fajnego. Osobiście wybieram się w tym roku do Heliosa, ale nie ze względu na
repertuar, raczej z powodów towarzyskich. Z przedstawionych propozycji jako
najlepsza jawi się ta od Multikina, tam w cenie 25 złotych (po rejestracji na
stronie) zobaczymy 4 co najmniej niezłe produkcje, gdzie trzyfilmowa noc w
Cinema City wyniesie 26 złotych, a w Heliosie - 28, jeśli bilet kupiliśmy do 20
października; 31, jeśli posiadamy bilet z poprzedniego maratonu; 33 za bilet
ulgowy i 36 złotych normalny. Rozstrzał, jak widać, jest niemały, ale i tak
warto wybrać się na któryś z maratonów, ile by nie kosztował - to doskonała
okazja do nasycenia horrorowego głodu, zwłaszcza do czasu, gdy chodzenie od
domu do domu w poszukiwaniu cukierków lub psikusów stanie się w naszym kraju
społecznie akceptowalne.
CINEMAcieju,
OdpowiedzUsuńChoć sama nie jestem fanką horrorów, to przyznaję, że zaciekawił mnie Twój opis tegorocznych maratonów. Co więcej zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym w Multikinie. Chociaż Helios kusi datą 31 października... Ech, nie są to łatwe decyzje.
Pozdrawiam,
ja.