Przejdź do głównej zawartości

Halloween 2016 - maratonowa wojna kin



Halloween zbliża się wielkimi krokami, co poniektóre sklepy na swych wystawach umieszczają dynie i inne symbole tego święta, kółka różańcowe już organizują  pikiety, kina szykują się na przyjęcie tłumów spragnionych grozy nastolatków, a ja z zainteresowaniem obserwuję, jak w tym roku wyglądać będzie ten najważniejszy maraton horrorów. 

Jako, że poza byciem obserwatorem, częstokroć staję się również uczestnikiem, muszę dokonywać wyboru. Zwykle sprowadza się to do rywalizacji o moje względy Multikina i Heliosa. Tym razem jednak było nieco trudniej, bowiem do walki wyruszyło również Cinema City (o ofercie Cinema3D jest mi aż żal pisać), atakując już na wstępie dość intrygującą informacją, że to widzowie mają zdecydować, jakie filmy zostaną wybrane. Przełomowa jak na polskie warunki opcja początkowo zdawała się być najatrakcyjniejsza, jednak szybko przypomniałem sobie z jakimi konsekwencjami wiąże się demokracja. Jako, że publikę takich imprez w lwiej części tworzą nastolatkowie, dosyć jasnym było po jakie tytuły sięgną. Istnieje bowiem zauważalna tendencja wśród młodzieży - im młodszej, tym tendencja silniejsza - iż gdy daje się im wybór, decydują się oni na rzeczy bardziej znane, oswojone, pewne, czyli w przypadku filmów - już widziane. Rzecz jasna, można taką obserwację przenieść na inne grupy wiekowe i odmienne sfery czy tematy, ale wolałbym w tym tekście ograniczyć się do spraw okołokinowych. Skoro przyszli uczestnicy maratonu dostali wolną rękę, po co nią sięgnęli? Po tytuły najgłośniejsze, najbardziej rozpoznawalne, najchętniej oglądane na świecie. W całym zestawieniu (każde miasto posiadało osobną ankietę) prym wiodły przede wszystkim dwa tytuły - "Blair witch" oraz "Obecność 2", a gdzieś za nimi majaczyły jeszcze "Sinister 2", "Dom w głębi lasu" oraz "The Boy", pozostałe 11 tytułów pojawiło się w ostatecznych listach jednokrotnie. Najgorzej w tej sytuacji mają mieszkańcy Rudy śląskiej, będąc skazanymi na zbitkę filmów wyjątkowo niestrawnych - "Blair witch", "Internat" oraz "Zbaw mnie ode złego". Cieszy mnie natomiast, że w Zielonej górze wyświetlone zostanie "Coś za mną chodzi" - film, który w gruncie rzeczy mi się nie podobał, jednak nie można mu odmówić fachowego wykonania, udanie wytworzonego klimatu i podjęcia istotnego tematu. Choć finalnie bardzo niezręcznie z tym tematem sobie twórcy poradzili, ale sądzę, że we wrażliwość młodzieży taka forma trafić powinna. Mi osobiście repertuar w żadnym z miast nie odpowiada, a to z tego względu, iż wszystkie te filmy po prostu miałem okazję widzieć (z wyjątkiem "Kronik opętania" oraz w większości przespanych "Taśm Watykanu").

Podobnie sprawa ma się z Multikinem. Tam organizatorzy zdecydowali się wyświetlić aż cztery filmy, z czego jeden w przedpremierze ("Diabelski młyn"). Pozostałe trzy to: nagradzane arthouse'owe "Widzę, widzę"; ambitny, ale nadal amerykański, spadkobierca "Babadooka" "Kiedy światła gasną" oraz przezabawny i brutalny pastisz "Summer camp". Poziom pod względem jakości naprawdę wysoki, dlatego zdecydowanie polecam akurat ten maraton wszystkim pragnącym w Halloween zobaczyć horrory wymagające od widza czegoś więcej niż otwartych oczu. 

O zaopatrywanie się w głównie takie produkcje można posądzić Heliosa, któremu od zeszłorocznego Halloween zdarza się ściągać do repertuarów filmy, których są jedynym polskim dystrybutorem, dzięki czemu mogą przy każdym z tytułów dorzucić zachęcające słówko "premiera", opatrzone oczywiście co najmniej jednym wykrzyknikiem, jakby nie bacząc przy tym wcale, czy dana produkcja jest w ogóle godna uwagi - zdaje się tu przeważać poczucie "dzieciaki i tak pójdą, bo to horrory". I w zasadzie mają w tym dużo racji. A przecież te niszowe filmy mogą okazać się zaskakująco dobre. Co prawda takie "The Canal", "Worry dolls" czy "Queen of spades" dobre były jedynie ze względu na rozrywkę, jakiej dostarczało obserwowanie nieporadności twórców w kształtowaniu klimatu czy historii, ale czasu z nimi spędzonego nie wymieniłbym na nic innego. 

Na najbliższy maraton sieć przygotowała prawdziwe zatrzęsienie swoich straight-to-dvd propozycji (premier!), bowiem wyświetli w tym samym czasie (choć całe wydarzenie odbywać będzie się dwukrotnie - 28.10 oraz 31.10) dwa bloki tematyczne; w pierwszym odnajdziemy horrory mające nas przestraszyć, w drugim zaś te bardziej komediowe (tak sobie tłumaczę nie w pełni jasną nazwę "horrory pełne absurdu") - łącznie osiem filmów, z czego tylko jednego, "The Possession Experiment", możemy spodziewać się w szerszej dystrybucji kinowej. Ciekawą sprawą jest, że wśród nich znajduje się "Bunny: the killer thing", również oznaczony jako premiera, mimo iż był on w Polsce już wyświetlany podczas tegorocznego festiwalu Transatlantyk. Jako, że miałem tę wątpliwą przyjemność go tam zobaczyć, nadmienię jedynie, iż w tej prostackiej slasherowej komedii zabójcą jest królik o ludzkich rozmiarach, uganiający się za "cipkami", wymachując przy tym złowrogo swoim potężnym przyrodzeniem. Przypuszczam, że pozostałe filmy z tego bloku raczej nie odstają poziomem, toteż zdecydowanie odradzam.

Zdarza się, że w prywatnych kinach również odnaleźć można jakieś skromne, acz nierzadko ciekawsze propozycje, dlatego zalecam teraz i przyszłych latach baczne lustrowanie wszelkich nowinek, a nuż nadarzy się okazja do obejrzenia czegoś wartościowego. Lub przynajmniej fajnego. Osobiście wybieram się w tym roku do Heliosa, ale nie ze względu na repertuar, raczej z powodów towarzyskich. Z przedstawionych propozycji jako najlepsza jawi się ta od Multikina, tam w cenie 25 złotych (po rejestracji na stronie) zobaczymy 4 co najmniej niezłe produkcje, gdzie trzyfilmowa noc w Cinema City wyniesie 26 złotych, a w Heliosie - 28, jeśli bilet kupiliśmy do 20 października; 31, jeśli posiadamy bilet z poprzedniego maratonu; 33 za bilet ulgowy i 36 złotych normalny. Rozstrzał, jak widać, jest niemały, ale i tak warto wybrać się na któryś z maratonów, ile by nie kosztował - to doskonała okazja do nasycenia horrorowego głodu, zwłaszcza do czasu, gdy chodzenie od domu do domu w poszukiwaniu cukierków lub psikusów stanie się w naszym kraju społecznie akceptowalne.

Komentarze

  1. CINEMAcieju,
    Choć sama nie jestem fanką horrorów, to przyznaję, że zaciekawił mnie Twój opis tegorocznych maratonów. Co więcej zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym w Multikinie. Chociaż Helios kusi datą 31 października... Ech, nie są to łatwe decyzje.
    Pozdrawiam,
    ja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Do czego pijesz? - wywiad z WuWuniem

Z Marcinem Sprusińskim, znanym szerzej jako WuWunio, rozmawiam po kinowej premierze jego filmu " Potwór z Doliny Trzech Spawów ". Maciej Karwowski: Inaczej niż w przypadku poprzedniego filmu, premierę " Potwora... " zorganizowaliście w kinie. Informując na Facebooku o wyprzedanych biletach wspomniałeś, że przed Luną były kina, które Wam odmówiły.   Które konkretnie? Marcin Sprusiński: Chciałem się dogadać z dużymi sieciami, żeby w każdym mieście w Polsce film ten poleciał raz, na przykład w czwartek o 18:00. Bez zysku dla mnie – po prostu by ludzie w różnych miejscach kraju mogli zobaczyć to na dużym ekranie. Ale jak usłyszeli, że to jakiś film z Bonusem BGC i resztą - odmówili. Nie chciałbym raczej wymieniać nazw, bo możliwe, że kiedyś będę do nich uderzać z jakimś innym filmem. A kino Luna powiedziało, że nie interesuje ich co będziemy puszczać. I na pewno są zadowoleni, bo bilety sprzedały się w dwie godziny. M.K.: Widziałem, jak dziewczyny

NA WSZYSTKIE PIŁY NIE MAM SIŁY - omówienie serii "Piła" (2004-2010)

Gdy w 2004 roku na ekrany kin trafiła " Piła " Jamesa Wana, nikt się nie spodziewał, że film ten da początek legendarnej dziś już serii, przynosząc wytwórni Liosgate ponad 800 milionów dolarów zysku, a jej reżyserowi nada miano nowego króla horroru. Z okazji premiery najnowszej części cyklu – " Piła: Dziedzictwo " postanowiłem przyjrzeć się każdej odsłonie i pokrótce opowiedzieć Wam, czy warto się z nimi zapoznać. Piła (2004) reżyseria: James Wan, scenariusz: Leigh Whannell, James Wan Pierwsza wersja scenariusza " Piły " powstała już w 2001 roku, a sam gotowy film trafić miał pierwotnie wyłącznie na kasety VHS. Zyskał on jednak na tyle przychylne opinie, że otrzymał dystrybucję kinową, a już wkrótce zielone światło dla realizacji sequela. Wszystko zaczyna się w tajemniczej obskurnej łazience, w której budzi się dwójka nieznających się mężczyzn. Nie wiedzą nic o sobie, o tym miejscu, ani o powodzie, dla którego tam trafili. Jedyne, co

ANATOMIA PRAWDY – wywiad z Sebastianem Fabijańskim

Z Sebastianem Fabijańskim rozmawiam wespół z moim niezastąpionym kompanem Jakubem Zawodniakiem podczas 46. Ińskiego Lata Filmowego, tuż po przedpremierowym pokazie Mowy ptaków Xawerego Żuławskiego. Jakub Zawodniak: Chcieliśmy zacząć od tego, że jesteśmy pod wrażeniem amplitudy uczuć, jaką zaprezentowałeś na spotkaniu po filmie. Zwłaszcza że gdy dołączyłeś do Xawerego, wydawałeś się zblazowany, znudzony. Sebastian Fabijański: Chwilę wcześniej spałem w samochodzie. Robimy z Mową ptak ó w sporą tras ę – Warszawa, Zwierzyniec, Gdań sk, I ńsko i zaraz jedziemy dalej, a wszystko w przeciągu w zasadzie półtora dnia. To nie jest wi ęc jakaś nonszalancja, po prostu naprawdę mnie rozłożyło. Takie spotkania nas też kosztują, zawsze jestem wymęczony, bo ludzie oczekują dużo atencji, a to wymaga wysiłku szczególnie ode mnie. A ja jakoś z natury duszą towarzystwa nie jestem. Maciej Karwowski: Ale w kt ó rymś momencie się uruchomiłeś ! To pewnie przez jakieś pytanie. Ono uruch