Ziarno prawdy to już druga książka Zygmunta Miłoszewskiego, która
doczekała się ekranizacji. W 2011 premierę miało Uwikłanie w reżyserii Jacka Bromskiego, które nie zebrało za
dobrych recenzji, zwłaszcza wśród osób znających pierwowzór. Mnie się osobiście
podobało, ale widziałem je przeszło 3 lata temu, toteż obejrzawszy je ponownie
mógłbym zmienić zdanie.
Z książkami Miłoszewskiego nie miałem jak dotąd do czynienia. Po krótkich przygodach z Tokarczuk czy Karpowiczem raczej nie pałam za wielkim zapałem do polskiej literatury współczesnej. Jednak seans Ziarna prawdy sprawił, że z niekłamanym entuzjazmem zasiądę do lektury którejś z powieści Miłoszewskiego, najpewniej Domofonu.Uwikłanie, nawet jeśli uznamy je za niezły film, jako ekranizacja z całą pewnością pozostawiało wiele do życzenia. W przypadku Ziarna prawdy chcąc nie chcąc musiało wypaść to lepiej, bowiem za scenariusz po części odpowiadał sam pisarz. Drugim scenarzystą i reżyserem całości jest Borys Lankosz, twórca niezwykle docenionego przez Polską Akademię Filmową Rewersu. Czuć, że obu panom bardzo zależało na stworzeniu sensownej, wciągającej historii z wyrazistymi bohaterami i ciekawą akcją. Czy się udało?
Ziarno prawdy od pierwszych chwil intryguje. Choć napisy początkowe opatrzone zostały dziwaczną oprawą graficzną, sama zawiązująca akcję sytuacja śmiało stawia pierwszą cegiełkę na finalnie dość okazałej budowie klimatu. Historia rusza, poznajemy najważniejsze postaci i powoli, acz sukcesywnie, zanurzamy się w tajemnicach mrocznego Sandomierza. Fabuła została poprowadzona naprawdę zgrabnie i, mimo rozczarowującego finału, trzyma dobry poziom. Narracja jest bardzo spokojna, a świat przedstawiony - mroczny i zagadkowy. Twórcy najpewniej najwięcej uwagi poświęcili stworzeniu sugestywnego, solidnego klimatu, a posłużyła im w tym celu nietypowa ścieżka dźwiękowa oraz wysmakowane zdjęcia. Muzyka Abla Korzeniowskiego (Pogoda na jutro, Samotny mężczyzna) jest naprawdę ciekawym eksperymentem. Jeden z motywów, gdyby go wyjąć z thrillerowego kontekstu, byłby na pół wesołą melodyjką, jednak w jakiś niewyjaśnialny sposób w filmie sprawdza się doskonale. Muzyki ogółem jest sporo, mimo to nie da się poczuć przesytu - w każdej chwili stanowi doskonały podkreślnik i uzupełnienie. Jeśli natomiast chodzi o zdjęcia - widać w nich światowy poziom wykonania; odpowiedzialny za nie Łukasz Bielan może pochwalić się sporym dorobkiem, choć jedynie jako operator kamery: Hancock, Wrogowie publiczni, Transformers 2,3,4, Życie Pi, Oblivion, Kraina jutra, Spectre. Umiejętnie operuje on światłem, oszczędnie je dawkując, w doskonały sposób ukazując chłód ascetycznych lokacji. Sandomierz skąpany w czerni, znacząco odbiegający od słonecznego Krakowa z Uwikłania, ma znacznie więcej do zaoferowania niż sponsorowaną pocztówkę.
Jednak nie same technikalia stanowią o jakości Ziarna prawdy. Sporą w tym zasługę mają aktorzy i napisane dla nich dialogi. Robert Więckiewicz zgodnie z tradycją pokazał klasę, jest szorstki i przyjemnie nieprzyjemny, a jego riposty każdorazowo trafiają w punkt. Partnerujące mu Magdalena Walach i Aleksandra Hamkało również spisały się niezgorzej. Jednak najciekawiej wypadł Krzysztof Pieczyński. Zaprezentował on całkowite przeciwieństwo swojej okropnie karykaturalnej roli z Sali samobójców. Oszczędnymi środkami zbudował bardzo intrygującą i enigmatyczną postać.Wspomniane dialogi napisane są w świetny sposób. Ponoć wszystkie zostały wiernie przeniesione z książki, co świadczy o niezwykłych umiejętnościach literackich Miłoszewskiego. Nie bawi się on w długie pogadanki, prowadzące donikąd gierki słowne czy nużące zapychacze. Wypowiedzi postaci są zdawkowe, konkretne, błyskotliwe, a do tego pełne prawdziwie zabawnego humoru, który bardzo zgrabnie komponuje się z całością opowieści.
Ziarno prawdy jest porządnym thrillerem, a tych w polskiej kinematografii zdecydowanie brakuje. Historia jest ciekawa, bohaterowie interesujący, technicznie wszystko zostało wykonane świetnie, więc czego chcieć więcej? No, może lepszego, bardziej wiarygodnego zakończenia. Ale nie można mieć wszystkiego. Ode mnie 7/10.
Z książkami Miłoszewskiego nie miałem jak dotąd do czynienia. Po krótkich przygodach z Tokarczuk czy Karpowiczem raczej nie pałam za wielkim zapałem do polskiej literatury współczesnej. Jednak seans Ziarna prawdy sprawił, że z niekłamanym entuzjazmem zasiądę do lektury którejś z powieści Miłoszewskiego, najpewniej Domofonu.Uwikłanie, nawet jeśli uznamy je za niezły film, jako ekranizacja z całą pewnością pozostawiało wiele do życzenia. W przypadku Ziarna prawdy chcąc nie chcąc musiało wypaść to lepiej, bowiem za scenariusz po części odpowiadał sam pisarz. Drugim scenarzystą i reżyserem całości jest Borys Lankosz, twórca niezwykle docenionego przez Polską Akademię Filmową Rewersu. Czuć, że obu panom bardzo zależało na stworzeniu sensownej, wciągającej historii z wyrazistymi bohaterami i ciekawą akcją. Czy się udało?
Ziarno prawdy od pierwszych chwil intryguje. Choć napisy początkowe opatrzone zostały dziwaczną oprawą graficzną, sama zawiązująca akcję sytuacja śmiało stawia pierwszą cegiełkę na finalnie dość okazałej budowie klimatu. Historia rusza, poznajemy najważniejsze postaci i powoli, acz sukcesywnie, zanurzamy się w tajemnicach mrocznego Sandomierza. Fabuła została poprowadzona naprawdę zgrabnie i, mimo rozczarowującego finału, trzyma dobry poziom. Narracja jest bardzo spokojna, a świat przedstawiony - mroczny i zagadkowy. Twórcy najpewniej najwięcej uwagi poświęcili stworzeniu sugestywnego, solidnego klimatu, a posłużyła im w tym celu nietypowa ścieżka dźwiękowa oraz wysmakowane zdjęcia. Muzyka Abla Korzeniowskiego (Pogoda na jutro, Samotny mężczyzna) jest naprawdę ciekawym eksperymentem. Jeden z motywów, gdyby go wyjąć z thrillerowego kontekstu, byłby na pół wesołą melodyjką, jednak w jakiś niewyjaśnialny sposób w filmie sprawdza się doskonale. Muzyki ogółem jest sporo, mimo to nie da się poczuć przesytu - w każdej chwili stanowi doskonały podkreślnik i uzupełnienie. Jeśli natomiast chodzi o zdjęcia - widać w nich światowy poziom wykonania; odpowiedzialny za nie Łukasz Bielan może pochwalić się sporym dorobkiem, choć jedynie jako operator kamery: Hancock, Wrogowie publiczni, Transformers 2,3,4, Życie Pi, Oblivion, Kraina jutra, Spectre. Umiejętnie operuje on światłem, oszczędnie je dawkując, w doskonały sposób ukazując chłód ascetycznych lokacji. Sandomierz skąpany w czerni, znacząco odbiegający od słonecznego Krakowa z Uwikłania, ma znacznie więcej do zaoferowania niż sponsorowaną pocztówkę.
Jednak nie same technikalia stanowią o jakości Ziarna prawdy. Sporą w tym zasługę mają aktorzy i napisane dla nich dialogi. Robert Więckiewicz zgodnie z tradycją pokazał klasę, jest szorstki i przyjemnie nieprzyjemny, a jego riposty każdorazowo trafiają w punkt. Partnerujące mu Magdalena Walach i Aleksandra Hamkało również spisały się niezgorzej. Jednak najciekawiej wypadł Krzysztof Pieczyński. Zaprezentował on całkowite przeciwieństwo swojej okropnie karykaturalnej roli z Sali samobójców. Oszczędnymi środkami zbudował bardzo intrygującą i enigmatyczną postać.Wspomniane dialogi napisane są w świetny sposób. Ponoć wszystkie zostały wiernie przeniesione z książki, co świadczy o niezwykłych umiejętnościach literackich Miłoszewskiego. Nie bawi się on w długie pogadanki, prowadzące donikąd gierki słowne czy nużące zapychacze. Wypowiedzi postaci są zdawkowe, konkretne, błyskotliwe, a do tego pełne prawdziwie zabawnego humoru, który bardzo zgrabnie komponuje się z całością opowieści.
Ziarno prawdy jest porządnym thrillerem, a tych w polskiej kinematografii zdecydowanie brakuje. Historia jest ciekawa, bohaterowie interesujący, technicznie wszystko zostało wykonane świetnie, więc czego chcieć więcej? No, może lepszego, bardziej wiarygodnego zakończenia. Ale nie można mieć wszystkiego. Ode mnie 7/10.
CINEMAcieju,
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ZYGMUNT Miłoszewski, a nie Zbigniew. Po drugie "dziwaczna oprawa graficzna" bywa również zwana animacją. I to są dwie rzeczy, do których można się doczepić. Recenzja jest dobra i miło się ją czyta, a w określeniu "przyjemnie nieprzyjemny" oddajesz, moim zdaniem, idealnie klimat gry pana Więckiewicza (a nie Więckiewcza - uwaga na literówki!).
Pozdrawiam,
ja
dziękuję bardzo! poprawki naniesione, przy okazji znalazłem jeszcze dwa inne błędy. to uświadamia mi, iż powinienem jednak zacząć korzystać z wordowskiej korekty. pozdrawiam!
Usuń