Przejdź do głównej zawartości

"El Clan" RECENZJA



Nie przepadam za filmami z polityką w tle. Odpychają mnie produkcje, w których akcja zostaje oparta na prawdziwych wydarzeniach, ważnych dla historii kraju, w którym powstają; i takich, które wymagają umieszczenia na początku plansz tłumaczących widzowi podłoże całej opowieści. "El Clan" jest przedstawicielem takiego kina; na początku, jak i na końcu otrzymujemy zestaw informacji, dzięki którym poznamy kontekst historyczny; zadziwiające jednak jak bardzo film ten owego kontekstu zdaje się nie potrzebować. Fabuła skupia się bowiem na mężczyźnie, głowie rodziny, który poza standardowym, dobrze sytuowanym życiem, od czasu do czasu porywa i torturuje ludzi. Jego motywacja zawiera się w jednym zdaniu, które rzuca w rozmowie, podczas planowania kolejnej akcji -  "Takie skurwysyny doprowadzają nasz kraj do ruiny". I tyle wystarczy. Choć można w całości dopatrywać się drugiego dna, co poczynił w swej recenzji chociażby Adam Kruk, u mnie zapewne głównie z powodu braku jakiejkolwiek wiedzy na temat sytuacji politycznej Argentyny w latach 80. taka droga interpretacyjna nie wystąpiła i przyjąłem "El Clan" w sposób prostszy. 

Zobaczyłem dzięki temu dość standardowy thriller ze zgrabnie poprowadzonym, choć nie wyróżniającym się niczym, wątkiem dramatycznym. Ta mało angażująca opowieść broni się w mym odczuciu w zasadzie jedynie kreacją Guillermo Francelli. Cała obsada co prawda jest bez zarzutu, jednak tylko ten jeden aktor zaskarbił sobie moje zainteresowanie. Jego rola jest dość oszczędna w środkach, oparta głównie na przenikliwych oczach, czym wzbudza pewnego rodzaju niepokój i fascynację zarazem. Przywodzi to skojarzenia ze znakomitym Jakiem Gyllenhaalem w "Wolnym strzelcu". Obaj odegrali niebywale udanie postaci wręcz nieludzkie, wyzute z prawdziwych uczuć, które zostały zastąpione wykalkulowanymi zachowaniami. Obaj wielokrotnie posuwali się do wątpliwych moralnie czynów, co jednak nie zniechęcało ich do dalszego działania. Głównym czynnikiem odróżniającym postać Francelli od Gyllenhaala jest posiadana rodzina. Nie zostaje on sam na sam ze swoim okrucieństwem, towarzyszy mu żona i dzieci, którzy w większym lub mniejszym stopniu wiedzą o działaniach męża/ojca. Najwięcej dzieje się jednak w bardzo kontrastowej relacji z synem (Peter Lanzani). To na niej koncentruje się film i to z perspektywy nastolatka obserwujemy poczynania bosa klanu Puccio. Cały przebieg akcji nie wyróżnia się niestety niczym nadzwyczajnym i mimo niebanalnego finału "El Clan" wypadł w mym odczuciu niezwykle bezbarwnie. Historii ani na moment nie udało się zdobyć mojego zainteresowania i przypuszczam, iż nie minie wiele czasu, a film ten zostanie przeze mnie zwyczajnie zapomniany.
Może to ze względu na brak wyedukowania, być może na brak zainteresowania podobną tematyką, badź też przez zmęczenie względem nazbyt modnego w ostatnich latach kontrastowego zestawiania dramatycznych scen z radosną muzyką, którego w "El Clan" pełno. Trudno mi również powiedzieć komu mógłbym go polecić. Najlepiej pójdźcie i przekonajcie się sami. Film do kin trafi 11 marca.

4/10


Za możliwość obejrzenia filmu przed premierą dziękuję dystrybutorowi, firmie Solopan.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Do czego pijesz? - wywiad z WuWuniem

Z Marcinem Sprusińskim, znanym szerzej jako WuWunio, rozmawiam po kinowej premierze jego filmu " Potwór z Doliny Trzech Spawów ". Maciej Karwowski: Inaczej niż w przypadku poprzedniego filmu, premierę " Potwora... " zorganizowaliście w kinie. Informując na Facebooku o wyprzedanych biletach wspomniałeś, że przed Luną były kina, które Wam odmówiły.   Które konkretnie? Marcin Sprusiński: Chciałem się dogadać z dużymi sieciami, żeby w każdym mieście w Polsce film ten poleciał raz, na przykład w czwartek o 18:00. Bez zysku dla mnie – po prostu by ludzie w różnych miejscach kraju mogli zobaczyć to na dużym ekranie. Ale jak usłyszeli, że to jakiś film z Bonusem BGC i resztą - odmówili. Nie chciałbym raczej wymieniać nazw, bo możliwe, że kiedyś będę do nich uderzać z jakimś innym filmem. A kino Luna powiedziało, że nie interesuje ich co będziemy puszczać. I na pewno są zadowoleni, bo bilety sprzedały się w dwie godziny. M.K.: Widziałem, jak dziewczyny

NA WSZYSTKIE PIŁY NIE MAM SIŁY - omówienie serii "Piła" (2004-2010)

Gdy w 2004 roku na ekrany kin trafiła " Piła " Jamesa Wana, nikt się nie spodziewał, że film ten da początek legendarnej dziś już serii, przynosząc wytwórni Liosgate ponad 800 milionów dolarów zysku, a jej reżyserowi nada miano nowego króla horroru. Z okazji premiery najnowszej części cyklu – " Piła: Dziedzictwo " postanowiłem przyjrzeć się każdej odsłonie i pokrótce opowiedzieć Wam, czy warto się z nimi zapoznać. Piła (2004) reżyseria: James Wan, scenariusz: Leigh Whannell, James Wan Pierwsza wersja scenariusza " Piły " powstała już w 2001 roku, a sam gotowy film trafić miał pierwotnie wyłącznie na kasety VHS. Zyskał on jednak na tyle przychylne opinie, że otrzymał dystrybucję kinową, a już wkrótce zielone światło dla realizacji sequela. Wszystko zaczyna się w tajemniczej obskurnej łazience, w której budzi się dwójka nieznających się mężczyzn. Nie wiedzą nic o sobie, o tym miejscu, ani o powodzie, dla którego tam trafili. Jedyne, co

ANATOMIA PRAWDY – wywiad z Sebastianem Fabijańskim

Z Sebastianem Fabijańskim rozmawiam wespół z moim niezastąpionym kompanem Jakubem Zawodniakiem podczas 46. Ińskiego Lata Filmowego, tuż po przedpremierowym pokazie Mowy ptaków Xawerego Żuławskiego. Jakub Zawodniak: Chcieliśmy zacząć od tego, że jesteśmy pod wrażeniem amplitudy uczuć, jaką zaprezentowałeś na spotkaniu po filmie. Zwłaszcza że gdy dołączyłeś do Xawerego, wydawałeś się zblazowany, znudzony. Sebastian Fabijański: Chwilę wcześniej spałem w samochodzie. Robimy z Mową ptak ó w sporą tras ę – Warszawa, Zwierzyniec, Gdań sk, I ńsko i zaraz jedziemy dalej, a wszystko w przeciągu w zasadzie półtora dnia. To nie jest wi ęc jakaś nonszalancja, po prostu naprawdę mnie rozłożyło. Takie spotkania nas też kosztują, zawsze jestem wymęczony, bo ludzie oczekują dużo atencji, a to wymaga wysiłku szczególnie ode mnie. A ja jakoś z natury duszą towarzystwa nie jestem. Maciej Karwowski: Ale w kt ó rymś momencie się uruchomiłeś ! To pewnie przez jakieś pytanie. Ono uruch