Przejdź do głównej zawartości

"Unfriended" ("Cybernatural") RECENZJA

Uwielbiam horrory. Nieważne czy dobre, czy złe. Uwielbiam obcować z tym gatunkiem, bowiem niezależnie od jakości danej produkcji jestem w stanie się przy nich dobrze bawić. Najbardziej w ostatnim czasie umiłowałem sobie znienawidzone przez wielu found footage; mimo że w żadnym procencie nie da się już uwierzyć, że dany film to faktyczny zlepek odnalezionych czy wykradzionych policji nagrań, nadal dostrzegam w tym dobry pomysł wyjściowy i potencjał na udany horror. Jednak przyznaję rację tym, którzy twierdzą, że nurt ten uległ już pewnemu zużyciu; twórcom coraz trudniej wymyślić udany sposób na odświeżenie koncepcji, nowe metody przykucia uwagi i przestraszenia. 

Seria REC już dawno przestała się łudzić, że jest nam w stanie coś jeszcze w temacie found footage powiedzieć, dzięki czemu w dwóch ostatnich odsłonach cyklu obserwowaliśmy całkowite odejście od niego. Paranormal activity po tym, gdy umieścił kamery w każdym możliwym miejscu w domu bohaterów, teraz atakuje nas atrakcją w postaci 3D. V/H/S umiejscowił kamerę m.in. w oku, Piramida, Jako w piekle, tak i na ziemi czy też Czarnobyl. Reaktor strachu próbowały obronić się nietuzinkowym miejscem akcji, a na przykład Tragedia na przełęczy Diatłowa - oparciem na prawdziwej historii. Dziwnym trafem niewiele filmów pokusiło się o sięgnięcie po niezwykle współczesne, dające spore możliwości w gatunku komunikatory internetowe. Wideorozmowy, dostępne dziś dla wszystkich, mają wszakże w sobie ogromny potencjał. Nieśmiało próbował z tego konceptu skorzystać Paranormal activity 4, odważniej i jeszcze bardziej nieudolnie swoich sił próbował Megan is missing, by finalnie w 2013 niejaki The Den powierzył całą swoją ufność w tej właśnie formie. Ten również wypadł w mym odczuciu niestety bardzo słabo, co mogło przywołać refleksję czy aby na pewno da się stworzyć w oparciu o wideoczaty choćby poprawny horror. Z pomocą przy odpowiedzi zawitał do mnie Cybernatural.
Cybernatural (czy też Unfriended) to produkcja amerykańska z 2014 roku. Film został wyreżyserowany przez mającego do tej pory na swoim koncie jedynie rosyjskie komedie Levana Gabriadze'a, a napisany przez równie mało znanego Nelsona Greavesa. W całości opiera się na widoku ekranu komputera głównej bohaterki, a wszystko co będzie dane nam obserwować to jej poczynania w sieci- rozmowy na facebooku czy skype'ie, przeglądanie stron, przełączenie muzyki w spotify czy oglądanie filmików na youtube'ie. Co rzuca się w oczy już na samym początku to marki - film nie tworzy na swoje potrzeby wymyślonych stron czy firm, a korzysta z tych doskonale znanych, co w przypadku found footage jest niezwykle istotne; wszakże buduje wiarygodność świata wykreowanego i liczy, że zasieje w widzu wątpliwość, czy aby oglądana historia nie miała miejsca naprawdę. Kolejnym atutem można nazwać surowość nagrań. Imitacja autentyczności w omawianym nurcie jest chyba najbardziej istotnym czynnikiem, dlatego należy docenić, że skype'owe rozmowy bohaterów w Cybernatural wyglądają jak prawdziwe. Zawierają wszystkie rodzaje zniekształceń obrazu i dźwięku, jakie doskonale znamy z osobistego kontaktu z tym komunikatorem. Dlatego uważam, iż pod względem technicznym ten mało znany horror prezentuje najwyższą półkę. 
Jeśli natomiast chodzi o fabułę to pozwolę sobie nie zdradzać z niej absolutnie nic. Albowiem uważam, że każdy kolejny punkt jej rozwoju jest na tyle ważny i przejmujący, iż warto przekonać się o tym samemu. Zapewnię jedynie, że poza ekran komputera przez cały film nie wyjdziemy, a wcale nie przeszkodzi to w zbudowaniu niezwykle elektryzującej i wciągającej historii. Choć niektóre zachowania bohaterów mogą wydać nam się nie w pełni uzasadnione, a zakończenie niejednego zapewne rozczaruje, należy docenić starania w zbudowaniu świetnego nastroju grozy, mając za bazę jedynie internetową konferencję kilku nastolatków. Całość trzyma w napięciu i są chyba tylko dwa momenty, gdy gęsta atmosfera się nieco przerzedza. Aktorsko nie możemy oczekiwać cudów, mamy tu bowiem do czynienia z mało doświadczonymi aktorami (w roli głównej Shelley Hennig, którą możecie kojarzyć z Diabelskiej planszy Ouija), co nie zmienia faktu, że ze swych ról wywiązali się co najmniej prawidłowo. A jeśli kogoś to interesuje, a zakładam że wśród fanów horrorów jest takowych całkiem spory odsetek, nadmienię iż dziewczyny są naprawdę urodziwe. 

Nieczęsto zdarza się, by filmy rozrywkowe trudziły się na bycie czymś więcej. Zwykle ich wszelkie przesłanie ogranicza się do podanego w ograny sposób aksjomatu, co przywodzi na myśl raczej mechaniczne odhaczenie z listy obowiązkowego punktu programu, niźli chęć przekazania danej treści. Na ogół nie mam problemu z bezrefleksyjnością filmów, dopóki dobrze się przy nich bawię. Kiedy natomiast trafia mi się niezwykle rzadki twór, który to łączy kino rozrywkowe z ciekawą myślą, jestem nim urzeczony. Cybernatural jest doskonałym przykładem takiego połączenia. W bardzo przystępny sposób mówi o współczesnym społeczeństwie, czy ściślej - współczesnej młodzieży. O ich wzajemnym nastawieniu do siebie, o pewnej bezrefleksyjności i automatyzmie pewnych zachowań. O braku odpowiedzialności i braku świadomości możliwych konsekwencji swoich czynów. Do tego przypomina, że horrory niejednokrotnie już w charakterystyczny dla siebie sposób starały się poruszyć ważne tematy, przy tym nie zapominając o swojej głównej funkcji- straszeniu. Bowiem cóż straszniejszego może dla nas istnieć od nas samych? Cybernatural zostawia nas właśnie z tą myślą. Jesteśmy potworami. 

7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Do czego pijesz? - wywiad z WuWuniem

Z Marcinem Sprusińskim, znanym szerzej jako WuWunio, rozmawiam po kinowej premierze jego filmu " Potwór z Doliny Trzech Spawów ". Maciej Karwowski: Inaczej niż w przypadku poprzedniego filmu, premierę " Potwora... " zorganizowaliście w kinie. Informując na Facebooku o wyprzedanych biletach wspomniałeś, że przed Luną były kina, które Wam odmówiły.   Które konkretnie? Marcin Sprusiński: Chciałem się dogadać z dużymi sieciami, żeby w każdym mieście w Polsce film ten poleciał raz, na przykład w czwartek o 18:00. Bez zysku dla mnie – po prostu by ludzie w różnych miejscach kraju mogli zobaczyć to na dużym ekranie. Ale jak usłyszeli, że to jakiś film z Bonusem BGC i resztą - odmówili. Nie chciałbym raczej wymieniać nazw, bo możliwe, że kiedyś będę do nich uderzać z jakimś innym filmem. A kino Luna powiedziało, że nie interesuje ich co będziemy puszczać. I na pewno są zadowoleni, bo bilety sprzedały się w dwie godziny. M.K.: Widziałem, jak dziewczyny

NA WSZYSTKIE PIŁY NIE MAM SIŁY - omówienie serii "Piła" (2004-2010)

Gdy w 2004 roku na ekrany kin trafiła " Piła " Jamesa Wana, nikt się nie spodziewał, że film ten da początek legendarnej dziś już serii, przynosząc wytwórni Liosgate ponad 800 milionów dolarów zysku, a jej reżyserowi nada miano nowego króla horroru. Z okazji premiery najnowszej części cyklu – " Piła: Dziedzictwo " postanowiłem przyjrzeć się każdej odsłonie i pokrótce opowiedzieć Wam, czy warto się z nimi zapoznać. Piła (2004) reżyseria: James Wan, scenariusz: Leigh Whannell, James Wan Pierwsza wersja scenariusza " Piły " powstała już w 2001 roku, a sam gotowy film trafić miał pierwotnie wyłącznie na kasety VHS. Zyskał on jednak na tyle przychylne opinie, że otrzymał dystrybucję kinową, a już wkrótce zielone światło dla realizacji sequela. Wszystko zaczyna się w tajemniczej obskurnej łazience, w której budzi się dwójka nieznających się mężczyzn. Nie wiedzą nic o sobie, o tym miejscu, ani o powodzie, dla którego tam trafili. Jedyne, co

ANATOMIA PRAWDY – wywiad z Sebastianem Fabijańskim

Z Sebastianem Fabijańskim rozmawiam wespół z moim niezastąpionym kompanem Jakubem Zawodniakiem podczas 46. Ińskiego Lata Filmowego, tuż po przedpremierowym pokazie Mowy ptaków Xawerego Żuławskiego. Jakub Zawodniak: Chcieliśmy zacząć od tego, że jesteśmy pod wrażeniem amplitudy uczuć, jaką zaprezentowałeś na spotkaniu po filmie. Zwłaszcza że gdy dołączyłeś do Xawerego, wydawałeś się zblazowany, znudzony. Sebastian Fabijański: Chwilę wcześniej spałem w samochodzie. Robimy z Mową ptak ó w sporą tras ę – Warszawa, Zwierzyniec, Gdań sk, I ńsko i zaraz jedziemy dalej, a wszystko w przeciągu w zasadzie półtora dnia. To nie jest wi ęc jakaś nonszalancja, po prostu naprawdę mnie rozłożyło. Takie spotkania nas też kosztują, zawsze jestem wymęczony, bo ludzie oczekują dużo atencji, a to wymaga wysiłku szczególnie ode mnie. A ja jakoś z natury duszą towarzystwa nie jestem. Maciej Karwowski: Ale w kt ó rymś momencie się uruchomiłeś ! To pewnie przez jakieś pytanie. Ono uruch