" Tanna " to film, na który można spojrzeć w dwojaki sposób. Pod kątem fabularnym, jest to raczej dość standardowa produkcja, niemająca do zaoferowania praktycznie nic nowego w temacie, który podejmuje. Jednak warunki, w których film powstawał, czynią z niego dzieło nadzwyczaj godne uwagi. Najoględniej patrząc, to kolejna parafraza szekspirowskiego " Romea i Julii " - mamy tu dwa nieprzychylne sobie rody, parę zakochanych, którym nie jest dane być razem, zaostrzający się konflikt oraz zbrodnię. Tyle, że w zasadzie tu nie o rodach mowa, a o plemionach. Żyjących w buszu, na jednej z wysp Oceanii. Ignorujących fakt, że gdzieś obok istnieje już zalążek cywilizacji (reprezentowanej przez widziany w oddali ze wzgórza kościół oraz poniszczony numer " Timesa ", który wódz wioski przechowuje niczym talizman). Jest to historia w pewnym stopniu prawdziwa, bowiem oparta na realnych wydarzeniach z 1980 roku, a przede wszystkim autentyczna. Autentyzm ...
recenzje filmów, wywiady z twórcami, relacje z wydarzeń.